sobota, 15 czerwca 2013

Czy to słoń, czy to koń?

A może jednak mysz... Czarnobyl cieniem się tu pokłada nadal... 

A imię jej Słoninka. Już wiadomo, co to za stworzenie? Robione z "przepisu"... Zakalcem zalatuje. Ale ukochane od razu.

Inka - chyba poproszę od Ciebie jakiś "przepis" - może bardziej udane istoty wyjdą.




PS: Po chwili zastanowienia wychodzi mi, że słonie i myszy mają pewne podobieństwa - uszy, ogony i szary kolor ;)

sobota, 1 czerwca 2013

24-letnia krowa

Nie, nikogo nie przezywam ;) Obiektem moich działań miała być właśnie krowa. Wełniana. A pełnoletnia, ponieważ "przepis" na nią wyciągnęłam z niemieckiej Burdy z 1989 roku. Niemieckiej, po niemiecku. Moja znajomość tego języka nie jest jednak wystarczająca... I efekty widać...

Chociaż im dłużej się przyglądam tej koślawej mordzie, tym bardziej mi się podoba :D

Moje dziecko wycałowywało tego zwierzaka już od momentu, gdy zszyłam brzuch z plecami, a o głowie jeszcze nie myślałam...

Postanowiłam zrobić dobry uczynek i przygarnąć jednak ofiarę. Chyba jest wdzięczna :)


Już jest trochę umęczona, bo noszona jest pod pachą non stop. Śpi z młodą. Służy za poduszkę i wałek pod głowę. Dlatego bardziej parówkę przypomina, niż pękatą mućkę. Ale niech będzie, że tak miało być :)


PS: Kolczyki z poprzedniego wpisu nie znalazły jednak nabywcy. Jak się komuś spodobały, to proszę o znak-sygnał.