Od dwóch dni nie dosypiam dość ostro i czasu brakło na jakąś świeżą robotę, więc korzystam z niedawnych jeszcze tworów. Do mojego obecnego, niedospanego, stanu pasuje nocne zwierzątko - sowa. Tak, to jest sówka :)
Jakiś czas temu, jedna z moich koleżanek, wyszperała w siedzi dzierganą sówkę. Zakochana przyatakowała mnie, że też taką chce. Że ma śliczny brzuszek i w ogóle jest super. Zbierałam się w sobie, kombinowałam z doborem włóczek, szydełek i drutów. W końcu zaczęłam dziergać. Nie jestem mocna w szczególikach, nie mam cierpliwości i często odpuszczam, ale jak obiecałam, to słowa dotrzymać musiałam. I sówka już jest na świcie :D
Męczyłam się z brzuszkiem, ściegiem dżersejowym, drutami nr 2 - jak dla mnie to robota jak dla zegarmistrza :) Skrzydełka też druciane - same prawe oczka. Stópki, dziób i oczy są na szydełku robione. Pierwotnie oczy miały być ze zwykłych guzików, ale jak przymierzałam różne, to przy tych aktualnych okazało się, że sowa naprawdę na mnie patrzy :D Na koniec uszy i ogon - w celu stabilizacji i sowa gotowa.
Czuję, że każda następna byłaby lepsza :D
jest cudna - brzuch to majstersztyk:) ale już to wiesz ;)
OdpowiedzUsuńNo tak, już mnie chwaliłaś, a ja pod niebiosa ulatywałam :D
OdpowiedzUsuńŚliczności!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńO, nie ma mojego komentarza. A było tak, zdaje się:
OdpowiedzUsuńTa sowa paczy na mnie...:-)
Cudna!
Rozśmieszyłaś mnie :D
OdpowiedzUsuń